Nr 13, Ben Starav
Wymowa: tak jak się pisze ale z akcentem na drugą sylabę
Znaczenie nazwy: hill of rustling, wzgórze szelestu. Wersji jak zwykle jest legion, więc podaję najpopularniejszą
Wysokość: 1078m n.p.m.
Pozycja na liście munrosów: 62.
Data wejścia: 31.05.2008
Ben Starav wystrzela 1078m nad powierzchnię Loch Etive. Loch Etive jest fiordem, zatem jego lustro stanowi poziom morza. Te tysiąc z hakiem metrów do góry plus zdjęcie w przewodniku Ben Nevis & Glen Coe kusiły nas już od dawna.
Glen Etive sąsiaduje z Glencoe. Na krótkim dystansie doliny biegną względnie równolegle, rozdzielone grzbietem Buachaille Etive Mor, a potem rozchodzą się w kierunach z grubsza zachodnim (Glencoe) i z grubsza południowym (Glen Etive). Charakter obu dolin różni się dość znacznie. Glen Etive jest prawie dwa razy dłuższa i o wiele szersza. Jest też znacznie spokojniejsza, ponieważ jedyna droga, która tamtędy biegnie jest wąska z licznymi mijankami i urywa się nad Loch Etive. Krótko mówiąc, służy jedynie celom turystycznym. Przez Glencoe przebiega natomiast słynna A82, na której ruch nie ustaje nawet nocą.
Rozległa Glen Etive jest bardzo zielona, zamieszkuje ją mnóstwo fauny (widzieliśmy jelenie), teraz na wiosnę wszędzie kwitną rododendrony. Znacznie ciaśniejsza Glencoe jest surowsza, za to zapiera dech spektakularnością szczytów po obu stronach. Jak dotąd nic w Highlandach nie wbiło mnie w fotel bardziej, niż widok na wyłaniające się zza zakrętu Three Sisters.
Bez wątpienia cała okolica to jeden z najefektowniejszych rejonów Szkocji.
Początek trasy był nieco problematyczny, dróżkę odchodzącą od szosy łatwo przegapić, brak jakichś charakterystycznych punktów. Zamiast tłumaczyć, podaję mapkę zgodną z tą z przewodnika (na mapce widać, że można zaparkować wcześniej i ściąć część trasy, nie wiem czemu przewodnik nie podał takiej wersji):
Po przejściu drugiego mostka należy zwiększyć uwagę, żeby nie przegapić rozwidlenia dróg. Wspinamy się szlakiem, który zaznaczyłam na zielono. Czerwonym będziemy schodzić. Można oczywiście odwrotnie, tym bardziej że obie opcje są równie żmudne, ale idąc zielonym (oczywiście kolory to moja licentia poetica) szybciej osiągniemy szczyt.
Na ostatnim planie Stob Dubh kończący Buachaille Etive Beag, po jego prawej stronie widoczna końcówka Buachaille Etive Mor, między nimi przełęcz przez którą można się przedostać do Lairig Eilde i Glencoe
Zdjęcie poniżej pozwala prześledzić sporą część trasy. Nasz szlak pnie się potężnym ramieniem na niewidoczny na razie szczyt. Potem mamy krótki kawałek płaskiej grani (to tam, gdzie śnieg), która następnie lekko się obniża by – na tym odcinku zębata i poszarpana, co będzie widoczne dopiero na zdjęciach z mniejszej odległości – osiągnąć niższy wierzchołek masywu, Stob Coire Dheirg. Dalej szlak oniża się, wciąż po grani, w kierunku przełęczy, której zdjęcie już nie objęło. Od tej przełęczy można udać się na kolejnego munro, Glas Bheinn Mor, lub schodzić drogą którą na mapce zaznaczyłam na czerwono:
Poniżej odcinek od Stob Coire Dheirg po Glas Bheinn Mor, wspomniana przełęcz stanowi największe obniżenie grani:
Szczytu nie zobaczymy jeszcze długo, ale rekompensują to coraz rozleglejsze widoki za plecami, zwłaszcza w kierunku Glencoe, gdzie dominuje masyw Bideana nam Bian.
Kiedy wreszcie ukazuje się szczyt, jesteśmy już naprawdę wysoko. Szlak na krótkim odcinku się wypłaszcza, po czym wzbija w górę, na kamienisty wierzchołek. Na poniższym zdjęciu (zresztą w realu odczucie jest identyczne) wygląda to tak, jakby na górę było już blizutko, hyc-hyc i delektujemy się widokami ze szczytu. Oczywiście nie jest tak. Większą część wejścia istotnie mamy za sobą, ale i przed nami jeszcze ładny kawałek.
Nareszcie widać całą grań szczytową, od wierzchołka głównego po Stob Coire Dheirg. Najbardziej cieszyliśmy się na końcowy odcinek grani, fajnie pozębiony i wyglądający na eksponowany.
Od miejsca z którego ukazuje się szczyt wędrujemy po względnie płaskim, wzdłuż przepięknych krzesanic obrywających się na lewą stronę. Z drugiej za to powoli zaczynają się otwierać widoki na Loch Etive i południe.
Im wyżej, tym więcej kamieni. Sama piramida szczytowa to ogromny kamienny kopiec.
W głębi Bidean nam Bian, Stob Coire Sgreamhach i Buachaille Etive Beag
Atak szczytowy zajmuje około kwadransa. Idzie się miło, bo kamienistość terenu wymusza korzystanie także z rąk, więc nogi mogą trochę odpocząć. Coś na kształt ścieżki momentami się przewija, ale nie warto się nią przejmować. Logiczny kierunek jest tylko jeden.
Poniżej wspomniane skrzesane urwiska, szlak jest wyraźny:
Stob Coire Dheirg i najbardziej obiecujący fragment grani (przy uważnym przypatrzeniu się można dostrzec, że znajdują się na niej dwie osoby):
Na wierzchołku Ben Starava po prostu trzeba rozsiąść się na dłużej. Takie widoki – zwłaszcza przy pogodzie, jaka nam się trafiła – nie są czymś, co przydarza się często. Dla mnie był to mój osobisty – jak w pratchettowskim Złodzieju Czasu – moment absolutnej perfekcji.
Loch Etive, po prawej fragment wyspy Mull
The Cruachan Horseshoe z Ben Cruachanem
Beinn Trilleachan
Po prawej Stob Coir’an Albannaich. Za szczytami Glencoe widać The Mamores
Ze szczytu najpierw lekko w dół, zupełnie płaskim odcinkiem grani:
Zza Bideana nam Bian wyłania się wierzchołek Ben Nevisa, po jego prawej stronie The Mamores
Po tym pierwszym podszczytowym odcinku przyszła kolej na najbardziej interesujący kawałek trasy, czyli poszarpańce wyprowadzające na wierzchołek Stob Coire Dheirg. Istotnie, ekspozycja jest tam spora, ale idzie się bardzo łatwo. Trochę taka Carn Mor Dearg Arete w miniaturce, tyle że CMDA jest o wiele dłuższa i bardziej spektakularna. Powtarzam, trudności brak, ale jeśli ktoś mimo wszystko wolałby bezpieczniejszą opcję, po prawej strony poniżej ostrza grani biegnie ścieżka.
Stob Coire Dheirg
Ze Stob Coire Dheirg schodzimy na głęboką przełęcz, z której albo w dół, by połączyć się ze szlakiem dojściowym, albo na Glas Bheinn Mor. Ta druga opcja jest zastrzeżona dla osób z dobrą kondycją, ponieważ na szczyt kolejnego munrosa jest niezły kawał, a trzeba jeszcze zejść. Jeżeli ktoś planuje tę trasę a nie jest dzikiem, powinien zacząć wchodzenie naprawdę wcześnie.
My schodziliśmy przytulną kotlinką ograniczoną od prawej przez malutki Glas Bheinn Chaol, grzbiecik dzielący na pół olbrzymi kocioł poniżej Ben Starava i Glas Bheinn Mora. Dnem kotlinki biegnie głęboki widowiskowy wąwóz którym płynie Allt nam Meirleach. Zejście jest dość przyjemne, jedynie z początku trochę żwirku. Kiedy pokażą się pierwsze górskie sosny to znak, że wkrótce połączymy się ze szlakiem "zielonym", a stamtąd już tak samo jak w drugą stronę, przez mostki i las.
Piękna wycieczka, piękna góra, a Glen Etive to jedno z cudniejszych miejsc w ogóle, jakie widziałam do tej pory. Szlak oceniam na **, i przypominam, iż w paru miejscach należy zachować znaczną ostrożność pomimo ich łatwości technicznej. Długość drogi jest raczej tatrzańska niż highlandzka (jakby nie było, dajemy ponad tysiąc metrów do góry), i to pomimo iż atakujemy bezpośrednio, bez żmudnych podejść dolinami. Polecam i życzę podobnie pięknej pogody, jak podczas naszej wycieczki. Czyli przy ostrożnych szacunkach macie średnio dziesięć szans w roku, żeby się spełniło;)
Zielony – droga dojściowa, czerwony – zejściowa, żółty – grań pomiędzy szczytem a ostatnią przełęczą